POLINEZJA W CENTRUM WARSZAWY
Kilka miesięcy temu w Warszawie powstał lokal, w którym na jednej ze ścian rośnie mech. Wydawać by się mogło, że roślinność na ścianach świadczy o niskiej popularności baru, a jednak jest wręcz odwrotnie – w Kiti aż roi się od ludzi. Jak to możliwe, że zupełnie nowe miejsce przebojem wdarło się na utrwaloną warszawską scenę gastronomiczną? Postanowiliśmy przekonać się o tym sami i w grudniu wybraliśmy się na pierwszą wizytę w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie. Od tego czasu powtarzaliśmy wizyty wielokrotnie, nie zawsze szukając materiałów do recenzji.
Lokal skrada serca – w tych trzech słowach można zamknąć całą recenzję i nie pisać więcej. Odbyliśmy jednak w Kiti tyle wizyt, że chcemy się podzielić naszymi wrażeniami. Zacznijmy od mchu -nie jest to najważniejszy element wystroju i zobaczą go jedynie osoby, którzy zdecydują się wejść na pierwsze piętro, ale jak to mówią „diabeł tkwi w szczegółach”. Rośnie w 3 dużych, drewnianych ramach na ścianie pomiędzy którymi znajduje się sejf(jest to pozostałość po pierwszym prywatnym banku, który mieścił się w tym lokalu). Koniecznie zapytajcie pracowników co jest w nim ukryte! Wchodząc do lokalu Waszą uwagę przykuje wielki drewniany totem specjalnie zaprojektowany i wyrzeźbiony dla kogutów. Nie pytajcie nas o wymiary, jest olbrzymi! Zainteresowanych procesem tworzenia odsyłamy na facebookowy funpage gdzie można znaleźć film obrazujący to przedsięwzięcie.
Skoro o kogutach mowa to przejdźmy do clue tego lokalu – ekipy. Naszym zdaniem to przede wszystkim oni odpowiadają za sukces Kiti. Absolutnie każdy pracownik jest do tej pracy stworzony. Atmosfera jaką ekipa wytwarza w lokalu sprawia, że chce się do tego miejsca wracać a nawet w nim zamieszkać. Mili, uśmiechnięci, gościnni, a do tego posiadający olbrzymią wiedzę. Można się od nich dowiedzieć mnóstwa ciekawostek dotyczących kultury Tiki. Nie chcemy Wam psuć zabawy, więc zapytajcie ich o wszystko sami, albo zajrzyjcie na bloga, którego bardzo ciekawie prowadzą. Zdradzimy Wam tylko, że opowieści wystarcza im na wielogodzinne oderwanie Was od Waszych codziennych obowiązków. Jeśli zgłodniejcie możecie również przekąsić coś – oczywiście w klimacie kultury Tiki. No i jeszcze jedno – jak już tam będziecie, koniecznie zapytajcie o KURKA!
My korzystając z okazji dziękujemy: Kuba, Janek, Michał, Bartek, Mateusz, Kuba za …. wszystko!
Informacje