Warszawa ostatnio żyje historią. Otwierają się nowe miejsca mniej lub bardziej nawiązujące stylistyką do tego, co już za nami. Gastronomia odkryła wreszcie, że w kuchni I za barem chodzi o szczerość I produkt. Coraz więcej miejsc czerpie inspiracje z Warszawy międzywojennej starając się przywołać radosne czasy, gdy ludzie lgnęli do ludzi a kultura alkoholowa stanowiła ważny element kultury jako takiej. Nostalgia – to chyba najnowszy ‚restrotrend’, który dopiero zaczyna się na dobre rozkręcać. Rozczuleni nad własną historią nie zapominamy gdzie to wszystko na Świecie się zaczęło. Ameryka lat 1920-1933, czyli prawie 100 lat temu. To tu – w trakcie prohibicji, w barach ‚speakeasy’ mieszano pierwsze koktajle. To wtedy najbardziej rozwinęła się sztuka barmańska. Sprytni barmani w ukrytych przed prawem I szeroką publiką barach, starając się maskować kiepskiej jakości wtedy alkohol tworzyli kombinacje, z których wiele dziś jest absolutnymi klasykami i podstawą sztuki koktajlowej. Serwowane niekiedy w filiżankach do herbaty, owiane tajemnicą, spożywane w rytmach jazzu przez ludzi powiązanych ze środowiskiem przestępczym. Tamte koktajle na pewno smakowały najlepiej. I właśnie dziś, w Warszawie, gdzieś tam w środkowej Europie jest nam wszystkim dane poczuć ten klimat. Trzeba tylko tu trafić.
BackRoom jest schowany. O tym miejscu trzeba wiedzieć, żeby móc w nim się znaleźć. Nie ma mowy o przypadku. To między innymi stanowi o tak ogromnym uroku tego miejsca. Podążając za światłem, gdzieś na tyłach Koszykowej wchodzimy do ciemnej klatki starej kamienicy. Przydymiony blask i korzenny zapach witają nas od progu. Pewien dżentelmen odbiera od nas nasze płaszcze a do uszu dociera John Coltrane. Takie miejsce widziałam ostatnio w pewnym serialu. Zatyka nam dech w piersiach. To jest jeden z najpiękniejszych koktajlbarów w jakich byliśmy. ArtDeco, kryształy, szalone tapety, kominek i ten bar- jako centrum wszechświata z jednym z najmilszych barmanów, jakich spotkaliśmy kiedykolwiek. Może to coś w powietrzu, może to coś w tym świetle, ale przez chwilę to wszystko jest tak bardzo nierealne, że aż trzeba się uszczypnąć. To jest jak prawdziwa podróż w czasie i nic co pozostawiliśmy za drzwiami już się nie liczy.
Nie opowiemy wam wszystkiego, bo to trzeba zobaczyć i posmakować samemu.
Ogromne brawa dla Uli i jej zespołu za stworzenie być może najlepszego i najbardziej spójnego stylistycznie miejsca na koktajlowej mapie kraju. Karol – jesteś dobrym duchem, przewodnikiem po krainie ginu i amaro. Tyle mogliśmy się dowiedzieć o unikalnych etykietach, po raz kolejny odnaleźć ten swój smak.
W karcie są tu klasyki, ale także wiele autorskich kreacji inspirowanych dawnymi czasami i jazzem jak np. Goodman, Armstrong czy Coltrane. Do tego własne infuzje, suszone owoce i co ciekawe – brak piwa. To jest koktajlbar i wątpliwości tu nie ma żadnych.
Do BackRoomu trzeba iść, aby oderwać się od tego zgiełku i pośpiechu wokół na co dzień. Trzeba iść, aby odnaleźć spokój i dać się zabrać w podróż do Ameryki lat trzydziestych, by uciszonym głosem w przydymionym świetle baru móc otworzyć swoją głowę i serce na to, co to miejsce ma do zaoferowania wszystkimi zmysłami.
Dziękujemy za tę wycieczkę w czasie.
Informacje
BackRoom Warsaw
ul.Koszykowa 49A,
00-659 Warszawa
Otwarte:
wt-pt: 19:00 – 00:30
sob: 19:00 – 02:00
Facebook
tel: 794 495 659