Ciekawie się ma temat kuchni chińskiej w Polsce. Niby wiadomo o co chodzi, jakie to są smaki, produkty, ale tak naprawdę niewielu z nas może się pochwalić konkretną wiedzą na ten temat.
Prawda jest taka, że oryginalne specjały tej kuchni podane w formie niezmienionej, po chińsku, nigdy by przeciętnemu Polakowi nie zasmakowały. Są wyjątki, oczywiście, ale skupmy się na większości. Takie są fakty.
Chiny są ogromne. Klimat i uwarunkowania środowiskowe są różne dla poszczególnych regionów, dlatego w zależności od tego gdzie byśmy teoretycznie się wybrali, doświadczenie kulinarne będzie inne. I tak na przykład:
– jedną z najlepiej znanych jest kuchnia pekińska z północnych Chin. To właśnie stamtąd pochodzą słynne chińskie bułeczki na parze oraz ukochana przez nas kaczka po pekińsku. Na dodatek częściej sięga się tam po makaron niż ryż.
– wielbiciele ryb i owoców morza powinni spróbować zdrowej kuchni kantońskiej. Tam także znajdziemy ogromny wybór dań z woka.
– dużo ryb znajdziemy również w kuchni szanghajskiej, wyróżniającej się zamiłowaniem do słodkiego smaku nawet w daniach mięsnych.
– dla wielbicieli potraw pikantnych – kuchnia syczuańska, słynącą z dań wędzonych i bardzo ostrych.
A jak to wygląda u nas? Po przeniesieniu na polską ziemię?
Lokal z chińszczyzną to albo mini buda typu fast food za drobne pieniądze, albo ogromna restauracja obwieszona lampionami, ze złotymi smokami i zawyżonymi cenami. W obu przypadkach w menu prawdopodobnie znajdziemy te same dania w trochę różnych odsłonach. No i obowiązkowo- glutaminian sodu.
Co to jest glutaminian sodu? Jest to sól sodowa kwasu glutaminowego oryginalnie pochodzenia organicznego, kiedyś wyizolowana z listownicy japońskiej , takiego wodorosta. Dzisiaj syntetycznie pozyskiwana z resztek i odpadów spożywczych tych z dużą zawartością cukru i białka. Nie jest to substancja klasyfikowana jako niebezpieczna, ale wiele wskazuje na to, ze spożywanie jej nie jest najlepszym z pomysłów. Istnieje tzw ‘syndrom chińskiej restauracji ‘ – zespół dolegliwości wynikających z nadmiernego spożycia glutaminianu. Substancja powszechnie do znalezienia w składzie produktów spożywczych – na opakowaniach jako E621. Nie polecamy.
Czy można zatem otworzyć chińską restaurację, odpowiednio spolszczyć menu, nie używać glutaminianu sodu i nadal być wiernym tradycjom kuchni chińskiej? Okazuje się że jak najbardziej i to w najlepszym możliwym wydaniu.
MAO to restauracja chińska otwarta niedawno w pobliżu pl. Konstytucji przy Marszałkowskiej 62.
Założyciele mają na celu ukazanie różnorodności kuchni Chin poprzez delikatne jej spolszczenie i uzupełnienie o znakomite koktajle. Najbardziej jednak zależy im na uszczęśliwianiu nas wszystkich. Po prostu. Chińska gościnność.
Szef kuchni Dong Xiao Bin zwany Jurkiem gotuje od ponad 30 lat. Ukończył Akademię w Pekinie, a w Polsce pracuje od ponad 20 lat. Wraz ze swoim chińskim zespołem postawił sobie za cel – odmienić wizerunek kuchni chińskiej w Polsce.
Jego specjalnością jest kaczka po pekińsku. Coś niesamowitego. W menu wszystkie przystawki zamówicie za 10 zł, pierogi za 22 zł, zupy za 25 zł, a dania główne za 34 zł. W porze lunchu – specjalne oferty. Nam przypadł do gustu ich burger, nie zapominając o kaczce!
W kuchni MAO nie używa się syntetycznego glutaminianu sodu tak, jak to często bywa w tego typu restauracjach. Dania w Mao czerpią z tradycyjnych przepisów chińskich, lecz są skrojone pod gust polski. Nie znajdziemy tu stuletniego czarnego jaja (przynajmniej na razie), lecz smaki które najbardziej zawładnęły podniebieniami twórców tego miejsca podczas kilkumiesięcznych przygotowań do otwarcia.
Koncept jest bardzo przemyślany. Od kolorystyki, poprzez stroje załogi, menu. Pełna specjalizacja. O to chodzi.
Można tu zasiąść przy specjalnym stole z obrotową tarczą (tzw. Leniwa Susan) i dzielić się przekrojem dań z menu. Według tradycji chińskiej okrągły stół zbliża biesiadników bez względu na ich status społeczny czy hierarchię służbową. MAO jest właśnie jak taki okrągły stół. Wszyscy tu są równi i wszyscy docenieni. Swoboda przede wszystkim. Nie martwcie się też o pałeczki, jeżeli ktoś nie ogarnia, to nie problem, sztućce są pod ręką. Nie ma sprawy.
Cocktail bar jest inspirowany smakami Azji. Szef baru Sebastian Piasecki stworzył coś niepowtarzalnego w skali całej sceny koktajlowej miasta. Alkoholowe infuzje z zieloną herbatą ryżową, durianem, matchą, kafirem, czarnym sezamem, tamaryndowcem, lychee, anyżem, klitorią ternatejską i wiele innych podane są w niestandardowy sposób. Podpalane zimnymi ogniami, świecące, strzelające, z pianką cieciorkową, w kolorowych piórach, czy w młodym kokosie, którego delikatne wnętrze można potem zjeść jak naturalną galaretkę. Nieskrępowana fantazja i bezpretensjonalna rozrywka. Spersonalizowane pod chiński znak zodiaku tak, aby alkohol przyjmować według mądrości Wschodu. 12 różnych znaków, 12 koktajli z których każdy ma poruszać wszystkie 5 zmysłów. Niektóre z koktajli wydają się kontrowersyjne, ale to tylko pozory. Smaki łączą się idealnie a forma podania zaskakuje za każdym razem. ‘ Gan bei’ czyli wznieśmy toast dla MAO,
Co oznacza MAO? To między innymi nazwisko rodowe w Chinach, imię żeńskie, oznacza trend, odwagę, ciężką pracę, śmiałość, luksus, może też znaczyć ‘bardzo pijany’. Znaczeń jest wiele. Są zróżnicowane jak całe Chiny. Doświadczcie Chin w MAO.
Informacje
MAO Chińska Restauracja
Marszałkowska 62
00-545 Warszawa
tel 796 262 629
Czynne codziennie 12.00- 23.00, lunch 12.00 – 16.00